W poprzednim wpisie ukazałam rodzaje koluzji w związkach, które nazwać można specyficznym “tańcem dwojga”. Dziś opowiem o pierwszym z nich.
Teorie psychoanalityczne rozróżniają 4 fazy rozwoju Ja – schizoidalną, oralną, analną i edypalną. Pierwszej w tych rozważaniach nie bierzemy pod uwagę (zajmę się nią w innym miejscu). Narcystyczna dotyczy rozwoju Ja w relacji z obiektem i przebiega równolegle do trzech pozostałych wymienionych wyżej etapów. Teorii koluzji dotyczą fazy – narcystyczna, oralna, analna i edypalna.
Narcyzm to złożone zjawisko, mówi się o pierwotnym i wtórnym. Dorośli, którzy posiadają zaburzenia narcystyczne typu pierwotnego mają ogromny kłopot z wyodrębnianiem siebie od świata, posiadają olbrzymie lęki pierwotne, brak bazowego poczucia bezpieczeństwa, fantazje wielkościowe. Ciężko im odbierać partnera jako odrębne Ja, mają skłonność do stapiania się z nim. To bardzo delikatna konstrukcja psychiczna. Takie osoby szukają partnera, z którym mogą stanowić jedność, przestają prawie używać zaimka Ja na rzecz My, fantazjują o identycznym zdaniu na każdy temat, takich samych potrzebach łącznie z podstawowymi, zainteresowaniach, chcą wspólnie spędzać każdą chwilę. Wyrażenie jakiejkolwiek innej woli przez partnera traktują jako zdradę My, ranę odrzucenia. Są w związku z tym podatne na wpływy, aby utożsamić się z „drugą połową siebie”, bezwiednie zmieniają swe poglądy, upodobania, nawyki. Tak, jakby z każdym nowym, nawet krótkim związkiem tworzyli nowe Ja w efekcie nie wiedząc, jacy są i kim są. Najszczęśliwsze są w zlaniu z partnerem. Tak, jakby chcieli przeżyć życie w kangurzej torbie na brzuchu.
Narcyzm wtórny powstaje wówczas, kiedy wyodrębnione jest już Ja od otoczenia, a odrzucenie następuje po tym fakcie. Ja kieruje się wtedy na powrót do swego wnętrza w reakcji na wrogie środowisko, przed którym trzeba się chronić. Konstruuje się wówczas egoistyczny rys oparty na słabej i niestabilnej tożsamości. Jeśli coś jest słabe, to wiadomo, że podatne na zranienia, zatem wymagające obrony. To pokazuje istotę zaburzenia narcyzmu wtórnego. Aby ochronić delikatne i niestabilne Ja, trzeba wciąż się potwierdzać poprzez budowanie Ja wielkościowego i nieustanne szukanie odbicia w otoczeniu, umacnianie odczucia swej wspaniałości. Inni ludzie używani są jako obiekty do potwierdzania, do dawania podziwu, poklasku, są tłem do pokazywania swej wielkości. Każdy na pewno zna takie osoby, które w rozmowach tak naprawdę nie słuchają, ale wyszukują tylko słowa, do którego mogą się odnieść budując od razu na nim swoją historię do opowiedzenia. Historię, która jest barwna, atrakcyjna, wywołuje zdumienie, podziw i zazdrość. Tacy ludzie potrafią wręcz zatracać się w życiu towarzyskim nakręcając siebie i całą imprezę. Są lubiani, bo gdzie się nie pojawią, coś się atrakcyjnego dzieje. Ale oni wciąż żyją w niepokoju, by tego nie stracić, zatem i w przymusie szukania wciąż nowych metod zyskiwania podziwu.
Narcyzm tego typu jest bardzo często spotykany w świecie sztuki, biznesu, mody. Osoby takie bywają bezwzględne, skuteczne, odnoszące sukces, konkretne, atrakcyjne wizualnie i społecznie. Zawód jest świetnym sposobem utwierdzania swojej atrakcyjności. Jednocześnie ludzie są tak naprawdę osobiście dla niego mało ważni – istotni są tylko na tyle, ile mogą w danym momencie wnieść w jego życie, traktuje ich jako chwilowe rozszerzenie (o kogoś atrakcyjnego) własnego Ja.
Jednakże pamiętajmy, ile w tym wszystkim jest ciągłego lęku o utratę pozycji i nieustannej walki o jej podtrzymywanie. Narcyzowi wbrew pozorom fajnie się żyje tylko w krótkich momentach totalnego nakręcenia się. Pozostały czas to napięcie, lęk, i tak naprawdę samotność.
To, co pokrótce napisałam, brzmi dość jasno, ale proszę sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy taka osoba wchodzi w związek. Narcyz drugiego typu bardzo głęboko wewnątrz również posiada tęsknoty do pierwotnego zlania się z obiektem, by choć na chwilę zaznać pełni, jedności, poczucia bezpieczeństwa i spokoju, ucieczki od świata. Zatem gdy pojawia się w jego życiu druga osoba, ze wszystkich wymienionych przyczyn absolutnie ją idealizuje widząc w niej ten symboliczny, pierwotny obiekt symbiozy.
Na początku zauroczenia w parze następuje wzajemna idealizacja, jest to normalny etap rozwoju każdego związku. Trwa jakiś czas, nawet kilka miesięcy, a w zdrowej parze każdy dostrzega powoli u partnera cechy zwyczajne, wady, słabostki. Ludzie potrafią się tego wzajemnie uczyć i akceptować. Osoba narcystyczna w sytuacji, kiedy zaczyna widzieć wady ukochanej osoby, albo cechy odbiegające od wyobrażonego ideału, reaguje wściekłością, uczuciem zawodu, prawie czuje się zdradzona przez tą osobę, oszukana i często następuje odrzucenie oraz szukanie jeszcze idealniejszego partnera. Czasem nakłada się na to aspekt władzy – oczekują wręcz zupełnego podporządkowania się jego wizji związku.
Znam kobietę, która jest atrakcyjna fizycznie, wysportowana, energiczna i bardzo zadbana. Ma wyższe wykształcenie, pracuje w zawodzie, uczy się i rozwija. Jest bardzo pracowita i odpowiedzialna, zajmuje się domem, swym mężczyzną, pełni również tę tradycyjna kobiecą rolę tworzenia uroczego gniazda. Jest życzliwa ludziom, przyjacielska. Jej partner nie podważa tych cech. Jednakże ma inne wyobrażenie kobiecości i krytykuje ją za specyficzny jego zdaniem sposób gestykulowania, za technikę chodzenia, poruszania się, rzucane spojrzenia, mimikę twarzy, modulację głosu – za wszystko związane z osobistą ekspresją i komunikacją niewerbalną. Można by powiedzieć, że jej zalety życiowe są dla niego atrakcyjne. Ona z wyglądu taka, jaką prezentowałaby się na pozowanym zdjęciu, również. Ale kiedy się porusza, mówi, dyskutuje – zupełnie nie. On ma w swych oczach wizerunek idealnej kobiecości, wręcz wiktoriańskiej w wyrazie, a ona chcąc mu sprostać czuje się w swym ciele jak w więzieniu, boi się wykonać najdrobniejszego gestu, martwieje, gdy przypadkiem stuknie w kuchni naczyniami. Akceptowana za wygląd i umiejętności żyje jak niewolnica swej ekspresji.
Osoby narcystyczne pragną idealnej, głębokiej miłości, a jednocześnie się jej boją. Zatem często odrzucają jej ideę nie wierząc w nią, wygłaszając sarkastyczne uwagi, albo traktując ją użytkowo. Wszystko dlatego, że głęboko w środku boją się nowych zranień i wolą się zabezpieczyć odrzucając partnera jako pierwsi, albo nawiązując mnóstwo nic nie znaczących znajomości, gdzie są traktowani i sami traktują kogoś użytkowo. Relacje są dla nich czarno – białe. Nieodporność na krytykę sprawia, że sami są krytyczni. Zawiodłaś mnie – nie ma cię. Bez dyskusji. Do tego stopnia, że zapominają imienia, ten ktoś przestaje dla nich istnieć. Próby pojednania są im obce.
Jak to może funkcjonować w związku, łatwo sobie można wyobrazić.
To, co teraz napiszę, będzie dużym uogólnieniem, ale posłuży klarowniejszemu zrozumieniu problemu.
Osoba narcystyczna po wejściu w związek odczuwa to podświadomie jako pułapkę. Nie widzi innych możliwości w życiu z partnerem, jak tylko to, że albo on zrezygnuje z własnego Ja i zleje się z nim, albo zrobi to ta druga osoba. Jedna musi się zatracić w drugiej. W tym rysie istnieje wielka tęsknota za symbiozą, ale i wielki przed tym strach, bo zawsze można być wyrzuconym z kangurzej torby.
Jednocześnie jest to zagrożenie dla tożsamości – jak się zleję, kim będę?
Zatem osoby narcystyczne często sięgają po autoerotyzm, co jest dla nich paradoksalną formą bezkonfliktowego związku idealnego z samym sobą. Oczywiście istnieje też wiele stopni pośrednich – płatny seks, kochanka mająca za zadanie bezwzględnie podziwiać i stanowiąca poprzez swą atrakcyjność ozdobę podwyższającą samoocenę, albo wiele przejściowych związków zakańczanych po fazie zdobycia i wówczas, kiedy zaczyna się kończyć idealizacja.
Znam małżeństwo, które zostało tak właśnie zawarte. Młody, atrakcyjny i majętny mężczyzna ożenił się z modelką kilka lat młodszą. Dba o nią po swojemu, deklaruje miłość, ale ona czuje się jak porcelanowa śliczna laleczka obsypywana hojnymi prezentami, postawiona na półce, a ściągana tylko wówczas, gdy on ma na to ochotę. Gdy ona tuż po ślubie oczekiwała rozwoju, pogłębienia związku, odsunął się w stronę autoerotyzmu. Więź nie jest przez niego spostrzegana jako bliskość, tylko jak kłopotliwe i trudne w realizacji zadanie. Paradoksalnie właśnie bliskość bywa powodem odsuwania się, a małżeństwo jako przyczyna utraty potencji. Dziewczyna walczy o siebie w tym związku. Jeśli on zmniejszy swoje lęki w trakcie własnej terapii, być może mają szansę.
W tego typu związki wchodzą osoby o rysie narcystycznym jawnym (ci, którzy brylują i są podziwiani), to oni się boją nadmiernej bliskości ze strachu przed odrzuceniem, wespół z osobami o rysie narcystycznym ukrytym (to oni dążą wyraźnie do zlewania się).
Osoba o jawnie narcystycznym rysie przede wszystkim bardzo się boi stałego związku. Doskonale się sprawdza w krótkich, burzliwych romansach, które, gdy zaczynają się pojawiać problemy, łatwo można skończyć. Współczesny świat ułatwia taki styl życia. Wolne związki, singielstwo, konkubinaty idealnie odpowiadają często pojawiającemu się temu typowi osobowości.
Ale gdy już się zdecyduje na małżeństwo, szuka partnera nie stawiającego żądań, uwielbiającego go i podziwiającego. Często bywa to ktoś w życiowo gorszej sytuacji, dużo młodszy, ubogi, z niższym wykształceniem, mniej atrakcyjny, aby miał powód do udzielania atencji. Na takie oczekiwania łatwo odpowiada osoba o ukrytym (komplementarnym) narcyźmie, bojąca się rzeczywistości, o niskim poczuciu własnej wartości. Taki idealny partner zwalnia ją z szukania w sobie siły do konfrontacji ze światem, pozwala na łatwe zbudowanie poczucia swej wartości poprzez takiego atrakcyjnego społecznie partnera. Dokonuje się zatem rozpłynięcie w jawnie narcystycznym małżonku i idealne dla obu stron dopasowanie.
W związkach narcystycznych jedna osoba zazwyczaj spostrzegana jest jako egoistyczna, druga jako altruistyczna, ale jak już wiemy z teorii koluzji, są to dwa skrajne wymiary tego samego problemu.
Często te poświęcające się, uwielbiające osoby będące w cieniu narcyza mają dokładnie te same cechy, ale wyparte i przeprojektowane na partnera. Dzięki jego atrakcyjności ich wartość we własnych oczach rośnie. Powodem pozostawania w cieniu bywa niewiara w siebie, nieumiejętność wykreowania swej kobiecości bądź męskości na taką skalę, jak u partnera. Dlatego wybierają kogoś na pierwszy rzut oka idealnego, a potem się z nim identyfikują (narcystyczne zlewanie się z obiektem) i budują na tym własne Ja.
Pamiętam takie żony dyrektorów, profesorów, które w taki sposób potrafiły kreować wizerunek mężów, tak dbać o każdy szczegół, że po latach on bez nich bywał absolutnie bezradny w tych kwestiach, a one świeciły ich wypracowanym blaskiem, jak artysta przy swoim dziele. Najlepiej oddaje to sformułowanie „żyć poprzez kogoś”. Budują tak wielką zależność partnera od siebie samym faktem absolutnego poświęcenia się dla niego, że w którymś momencie już nie wiadomo, kto na kim się wspiera. Oboje w takim związku nie mają wolności, wspólnie poprzez oddanie siebie bądź udzielanie siebie wzajemnie się kontrolują.
Obydwie osoby będące w takich związkach posiadają silnie narcystyczną cechę, ale z odwrotnym znakiem, łączy ich jednak słabo ukształtowane i obciążone poczuciem niższości Ja.
Kiedy tak pozornie idealny związek przestaje działać?
Funkcjonuje to doskonale dopóty, dopóki jawnie narcystyczny partner nie poczuje się osaczany, uwikłany. Zaczęło się od przyjemnego podziwu, a doszło do zależności, co zaczyna go przerażać, więc nieświadomie „zrzuca” z siebie zależnego partnera raniąc go, odrzucając, niszcząc. Oczywiście zazwyczaj nie dzieje się to fizycznie, brutalnie, choć i czasem tak. Najczęściej w słowach są zapewnienia o ważności, jednakże człowiek ten się odsuwa, zaniedbuje, nie słyszy, unika komunikacji, konfrontacji, pozornie dba o podporządkowanego partnera i nawet deklaruje uczucia, ale nie daje mu z czasem poczucia ważności, nie zauważa go. Gdy ten drugi jest niezadowolony, oskarża go o zbyt wygórowane oczekiwania, wymyślanie problemu i bezpodstawne obwinianie. Jednym słowem robi wszystko, by odsunąć się i nie wziąć za to odpowiedzialności. Uzasadnia to czasem w ten sposób, że czuje się za bardzo uwikłany, osaczany, jakby nie mógł oddychać, zmęczony, również tym, że potrzebuje wolności, a uzasadnieniem tego nie są własne potrzeby, a postawa partnera, który „wciąż chce za dużo”. Ukrytym tego powodem jest lęk przed bliskością i w efekcie raną, jaką mogłoby wywołać odrzucenie. Partner podporządkowany czuje się zawiedziony, oszukany tym, iż poświecił całego siebie i nie dostał w zamian nic.
Takich małżeństw znam dużo, to, co napisałam wyżej, to wręcz cytaty z niejednej rozmowy, które były mi powtarzane w gabinecie.
Gdy narcyz komplementarny na skutek rozwoju osobistego na tyle się wzmocni, by budować swoje Ja i chce zaistnieć jako indywidualność, czasem także następuje konflikt, ale jest to rzadsza sytuacja. Bywa tak wówczas, gdy w związek ze starszym partnerem wchodzi dużo młodsza osoba i w trakcie jego trwania dojrzewa, z czasem odnosi sukcesy poza związkiem i chciałaby zyskać jakąś autonomię. Partner pozornie silniejszy traci podziwiającą go osobę i jest wściekły, bo poprzez to czuje się odrzucony, i to bywa motorem kryzysu.
Może też być tak, że ten błyszczący straci z jakiegoś powodu (choćby utrata pracy, mniejsze sukcesy sportowe, zmniejszenie atrakcyjności z wiekiem) trochę swego blasku i zawiedzie tego uwielbiającego. Ten wówczas zaczyna się lekko odsuwać, za co bywa ukarany olbrzymim dystansem.
Istnieje sporo takich małżeństw, które w ten sposób zawiodły się sobą i żyją w chłodzie, rozczarowaniu, pozornie bez więzi, w pobocznych romansach. Jednak, gdy zajrzeć głębiej, widać często zazdrość i nienawiść, wzajemne karanie się dystansem i nowymi znajomościami, a to wszystko jest działaniem obronnym przeciwko uczuciu zagrożenia, jakie wywołuje partner.
Takie pary nagminnie decydują się na rozwód, odchodzi zazwyczaj narcyz jawny, który kara komplementarnego brakiem uwagi i zerwaniem więzi, a broni się przed poczuciem winy, jakie ten drugi intensywnie w nim wywołuje. Traktuje tego uległego jak wcielenie wszystkich najgorszych cech, niszczy go bezwzględnie, a potem w ogóle nie zauważa, jakby przestał istnieć.
Ten uległy traci jakikolwiek grunt pod nogami, popada w depresję. Jednakże, paradoksalnie, mimo drastycznego odrzucenia, często pozostaje mu wierny długi czas lub na zawsze, żyjąc w przekonaniu, iż nikt tamtego tak dobrze nie zrozumie, jak on, i czekając na jego powrót. Na szczęście nie zawsze tak bywa, takie zdarzenie może być początkiem pracy nad sobą i szansą na wejście kiedyś w dojrzalszy związek.
Pary, w których rozgrywa się koluzja narcystyczna są silnie spolaryzowane w aspekcie problemu wtopienia się w siebie versus niezależność. Miłość jest dla nich jednocześnie jednością, z której oboje czerpią siłę, jak i strachem przed tą symbiozą. Takie nieświadome oczekiwania nieuchronnie muszą prowadzić do katastrofy w relacji, co nie oznacza konieczności rozstania się.
Jeśli partnerzy nauczą się, iż można żyć jako JA i TY z pewną częścią MY, a nie tylko samym MY, że nie trzeba we wszystkim mieć wspólnego zdania, że można popadać w konflikty i konstruktywnie je rozwiązywać bez ryzyka, że związek się rozleci, to mają wielką szansę na zbudowanie mocnej, dojrzałej i trwałej bliskości.
Bardzo borderlinowe zachowania i odczucia, to samo odnosi się do wpisów o tożsamości mężczyzny podpartych mitami. Proszę o więcej takich wpisów bo są jednymi z lepszych w sieci, a jest to tematyka która dotyka mojej duszy. Z chęcią bym przeczytał coś o borderline, bo w internecie chociaż dużo tego, to temat traktowany bardzo pobieżnie. Pozdrawiam
Reblogged this on Zniekształcenie poznawcze.
Dosyć łagodne potraktowanie tematu.Bez poniżania,bicia, gwałtów,uzależnienia rodziny,kłamstwa… Narcyzm nie jest tak cukierkowo ulukrowany,jak tutaj przedstawiono.
Zdecydowanie niepełne ujęcie – partner narcyza jest manipulowany psychicznie i emocjonalnie, dewaluowany, nieustannie krytykowany (“naprawiany”), jego słowa są cytowane poza kontekstem i przekręcane, wspomnienia “redagowane” na nowo (tzw.gaslighting); człowiek zaczyna w końcu mieć wrażenie, że traci rozum. Ponadto odczuwa się ciągłe naruszanie granic, widzi się pogardę dla innych i zawiść, słucha kłamstw itd.
Swietny tekst. Proszę o więcej i dziękuję!