GŁÓD EMOCJONALNY

Dziś chciałam Wam opowiedzieć o kilku kobietach – w różnym wieku, które nie są w związkach małżeńskich. Niektóre po rozwodzie, inne czekające na miłość życia i pragnące założyć rodzinę. Łączy je pewien wspólny rys, który nazwę życiem na emocjonalnym głodzie.

Pracuję z kobietami, które bywają w niesatysfakcjonujących związkach. Pozornie wszystko jest doskonale. Spotykają się na randkach, troszkę ze sobą pomieszkują, każdy ma u każdego swą szczoteczkę do zębów, czasem nawet kapcie i komplet ubrań na zmianę. Znajomi z obu stron znają ich partnerów, akceptują, każdy im dopinguje. Uprawiają razem sporty, wyjeżdżają na wakacje. Czasem taki związek trwa kilka miesięcy, czasem bywa to już rok czy półtora. W tych kobietach pojawia się chęć nazwania tego, co ich łączy, zastanawiają się już nad wspólną przyszłością i niejednokrotnie chciałyby o tym z partnerem porozmawiać, a szczególne te będące około trzydziestki, gdyż zaczynają czuć presję czasu jeśli idzie o zostanie matką. Ale też czekają na pewne słowa, wyznania, bardziej osobiste słowa na temat emocji. W tych parach, o których dziś piszę, tego nie ma. Jest troska, zainteresowanie, wsparcie, seks, wspólny czas, poczucie wyłączności, zaufanie, ale….no właśnie. Dziś będzie o tym ale.

Te kobiety twierdzą, iż mają niedosyt czułości, uważności i bliskości. Mówią – owszem, my ciągle rozmawiamy. Ale o pracy, o świecie, polityce, ludziach, żartujemy, śmiejemy się, milczymy, ale nie ma rozmów o emocjach, przeżyciach, dzielenia się nimi. Twierdzą – jesteśmy tak blisko, a mam wrażenie, że tak bardzo daleko. To samo poza seksem mogłabym robić z kumplem. Jednocześnie jest więź i nie ma więzi. Opowiadają – jak się do niego usiłuję zbliżyć, porozmawiać o emocjach, o nas, on milczy albo zmienia temat. Albo nie rozumie, albo nie chce rozumieć.

W terapii jest to wówczas czas na analizowanie wzorców z dzieciństwa, zaburzeń z okresu oralnego, przepracowywanie niedoborów miłości ze strony rodziców z założeniem, że być może ta kobieta zbyt naciska, usiłuje poprzez partnera wypełnić emocjonalną pustkę, którą w sobie nosi. To niejednokrotnie wielomiesięczne, intensywne prace nad sobą, bolesne, oczyszczające, stabilizujące emocje, pozwalające tej osobie dojrzeć w swych emocjach i nie przerzucać na mężczyznę niespełnionych potrzeb z dzieciństwa. Rzec można by, iż wówczas relacja w takich związkach partnerskich się poprawi. Owszem, czasem tak jest, ale pozostaje grupa takich, w których nie zmienia się nic.

Mało tego, coraz bardziej świadoma osoba nabiera przekonania, iż żyje w czymś, co naśladuje jej wzorzec z dzieciństwa – wybieram sobie mężczyznę, który dokładnie tak samo, jak rodzice, nie zaspokaja mych potrzeb emocjonalnych. Refleksje toczą się wokół wyborów partnerów. Ale to jest jedna połowa myślenia, nic w sprawach emocji nigdy nie jest czarno-białe i oczywiste. Druga strona mówi – teraz już jestem taka dorosła, poukładana, umiem go świadomie i mądrze kochać, tylko niech on się o tym przekona. I się starają niewiele oczekiwać, nie wyrażać swych potrzeb, nie czekać na wyznania, dawać czas mężczyźnie na poukładanie swych spraw, aby on w swoim tempie był z nią w tym związku. Ale frustracja rośnie, pojawiają się z jej strony najpierw drobne sugestie, wprost wyrażane potrzeby, on zawsze to jakoś argumentuje mówiąc – przecież jesteś dla mnie ważna, o co ci chodzi. Albo – nie naciskaj na mnie, bo gdybym zaczął to robić teraz, to i tak byś w to nie uwierzyła, tylko myślała, że robię to pod przymusem. Albo – daj mi czas, muszę jeszcze w życiu zadbać o to czy tamto, o karierę, sprawy materialne itd. Zatem albo niezrozumienie, albo odwlekanie w czasie. Taka argumentacja bywa bardzo logiczna, zatem ona się wycofuje i taka karuzela wciąż zatacza koła.

Ale frustracja narasta. Ona bywa wciąż smutna, więc on albo się odsuwa, bo boi się zapytać, by nie usłyszeć kolejny raz o niezaspokojonych potrzebach, albo pyta, słyszy i się kłócą. Ona bywa też wściekła, wtedy znów jest to samo – albo wycofanie, albo kłótnia. Ewentualnie poczucie winy z jego strony, przeprosiny, obietnice, które zmieniają sytuację na chwilkę, potem wszystko wraca do stanu sprzed. Ona też czasem sama się wycofuje, ale to nic nie wnosi dobrego, gdyż głód narasta. Zatem próbuje sobie zasługiwać. Jest rozumiejąca, wspierająca, nienaciskająca, zawsze piękna, radosna, wesoła, myśląc – taką mnie chce, taką wreszcie mnie pokocha. On oczywiście bywa bardzo zadowolony, ale po prostu znów miło i sympatycznie spędzają czas i tyle.

Takie zmiany strategii postępowania czasem następują u kobiet co parę dni, parę tygodni, nawet co parę godzin, bywa to bardzo trudna dla obojga huśtawka. To, co w tym najważniejsze – kobieta żyje w pozornie fajnym związku wciąż tęskniąc za bliskością, na emocjonalnym głodzie.

Konflikty momentami nabierają na sile do tego stopnia, że wszystko toczy się na granicy rozstania, ale do niego nie dochodzi. Czasem to, co najmocniej łączy ludzi to nie to, co wzajemnie od siebie dostają, ale to, na co wciąż w poczuciu, iż dali ze swej strony bardzo dużo, czekają.

Niektóre pary dobierają się w taki sposób, że naprawdę tworzy się wieź, są dla siebie ważni, ale uruchamiają wzajemnie w sobie to, co najmniej konstruktywne, najgorsze, regresywne. Ona mówi – ja nie poznaję siebie, nigdy nie robiłam nikomu takich jazd, nie miałam wciąż tylu pretensji, tyle żalu. Jak ja mogę żyć wciąż czując się niedostatecznie ważna i zauważana, w ciągłym zasługiwaniu sobie i czekaniu na okruch czułości i bliskości. Jak to jedna ze znanych mi pań mówi – są wiecznym pragnieniem, a ta druga strona ich sprit’em.

Dlaczego tak się dzieje? Niedobory z dzieciństwa prowadzące w efekcie do niekonstruktywnych, opartych na powielaniu schematów związków? Oczywiście tak.

Ale znam też historie, w których kobiety, które mimo miłości do takiego zdystansowanego mężczyzny zakończyły te relacje, weszły w następne. I zdarza się, że wreszcie wszystkie puzzle wskoczyły na swoje miejsce. Nagle okazuje się, że potrafią być w związku, w którym to wszystko dostają, mają możliwość dawać, jest to przyjmowane, nagle ogarnia je spokój i poczucie, że nic nie muszą udowadniać, że mogą być kochane takie, jakie są. Kwitną, promienieją i są szczęśliwe.

Efekt terapii, zaspokojenia oralnego głodu z dzieciństwa? Owszem, tak. Okazuje się, że można wejść w związek, w którym obydwie osoby uruchamiają w sobie wzajemnie to, co najlepsze. Lubią obraz siebie w swoich własnych oczach, mogą pokazać całe bogactwo swej wyrozumiałości, cierpliwości, troski, miłości, bliskości, seksualności, inteligencji i po prostu – siebie.

3 thoughts on “GŁÓD EMOCJONALNY

  1. a moze jakies rady, co do tego w jaki sposob pracowac nad tym glodem? nie jestem w zwiazku I jestem swiadoma, ze jak najbardziej ten glod mnie dotyczy. Chcialabym nad tym popracowac, jakies rady badz sugestie?

    • Niezwykle ciężko dać rady i sugestie o charakterze ogólnym, gdyż przyczyny tego głodu zawsze są rozległe (raczej nie jest to jedna), u każdego człowieka nieco inne. Niestety, ale odpowiedzią jest to, by pójść do terapeuty i zbadać własne przyczyny, spróbować się z nimi mierzyć. Ciężko to robić samemu i przy pomocy rad. Pozdrawiam!

  2. Dziękuję. Żyje na głodzie 32 rok. Od zawsze tęskniłam za bliskością z kimkolwiek. Weszłam w związek oparty na kolizji (myśle ze kilka rodzajów się wymieszało). Teraz mam córkę i widzę, ze ona tez za mną tęskni.. Podjęłam decyzje o zakończeniu zawiązku z jej ojcem, ale nie byłam pewna, czy to dobra droga. Po przeczytaniu tego artykułu myśle, ze to słuszna decyzja. Będę kontynuować terapie, ale już jako samodzielna mama. Dziękuję.

Leave a comment